Na życzenie przyjeżdzamy do klienta
Aktualności

Szczęśliwe historie naszych Klientów01/08/2025
Szanowni Państwo, poniżej przedstawiamy kilka historii opisanych "naszymi oczami"; być może ktoś z Państwa odnajdzie w nich jakąś cząstkę siebie.. własne emocje, podobne doświadczenia, nadzieję i wiarę, że nigdy nie jest za późno, by otworzyć się na nowy rozdział w swoim życiu.
1. Elżbieta mówi, że zgłoszenie się do biura Duet Centrum to był dla niej „akt odwagi”. Po 30 latach małżeństwa, które skończyło się śmiercią jej męża, nie wyobrażała sobie, że jeszcze będzie mogła do kogoś się przyzwyczaić, otworzyć, zaufać. Miała dobre życie – książki, działkę, trochę kultury, trochę telewizji. Ale też zbyt dużo ciszy.
„Przez lata nie miałam potrzeby nikogo poznawać. Ale wie pani… po pewnym czasie samotność przestaje być wyborem, a zaczyna być ciężarem. Nawet nie chodzi o miłość, chodzi o rozmowę. O to, że można z kimś wypić kawę i nie czuć się niepotrzebną.”
Marek był innego typu samotnikiem. Pracował całe życie jako inżynier drogownictwa – najpierw w Polsce, potem kilka kontraktów w Norwegii i Austrii. Po rozwodzie i jednym, nieudanym związku uznał, że już nie będzie próbował. Miał swój ogród, psa i stary gramofon, który wieczorami odtwarzał mu ulubione winyle.
Do naszego biura zgłosił się trochę z ciekawości, a trochę z polecenia znajomego. Nie miał wielkich oczekiwań. Ale po pierwszym spotkaniu z Elżbietą… coś się zmieniło.
„Ona nie próbowała być kimś, kim nie jest. Była ciepła, naturalna, opanowana. Rozmawialiśmy o książkach, a potem o kotletach mielonych – i nawet nie wiem kiedy, przestałem myśleć, że to pierwsze spotkanie.”
Spotykali się raz na tydzień. Potem co kilka dni. Kiedy Marek w styczniu złamał nogę, Elżbieta przyjeżdżała do niego codziennie – z ciepłym obiadem, gazetą i ciastem drożdżowym.
Po roku razem pojechali do sanatorium w Iwoniczu. Dziś spędzają ze sobą każdą sobotę i niedzielę, ale mieszkają osobno – „bo w tym wieku każdy lubi mieć własną kanapę i swoje kapcie”.
„To nie jest żadna wielka miłość z filmu – mówi Elżbieta – ale to jest największy spokój, jaki kiedykolwiek czułam w relacji z mężczyzną. Już wiem, że wiek w niczym nie przeszkadza. Przeszkadza tylko brak odwagi.”
2. Natalia miała za sobą rozwód, który – jak mówi – „zabrał jej dwa lata życia i pół serca”. Pracowała jako project managerka, miała córkę w wieku szkolnym, kredyt hipoteczny i głowę pełną obowiązków. Próbowała randkować, ale szybko się zniechęciła.
„Na aplikacjach ludzie udają, że chcą relacji, ale szukają czegokolwiek. Byłam zmęczona powierzchownością. Albo faceci nie byli gotowi na kogoś z dzieckiem, albo byli zbyt gotowi, czyli desperacko chcieli się od razu wprowadzać. Chaos.”
Paweł miał podobne doświadczenia. Też po rozwodzie, też z dzieckiem. Pracował w IT, nie miał problemu z zaradnością, ale z samotnością już tak. Nie chodziło o brak ludzi, tylko brak bliskości. U znajomych usłyszał o biurze Duet Centrum i zdecydował się spróbować. Proces był dłuższy niż się spodziewał, ale nie zraziło go to.
„Fajne było to, że ktoś się naprawdę mną zainteresował. Zadawał pytania, był mnie ciekawy. Nie mówił tylko o sobie, a nawet jeśli mówił - to w taki sposób, że chciałam go słuchać i słuchać."
Natalia i Paweł spotkali się pierwszy raz w kawiarni pod Warszawą. Początkowo – bardzo ostrożnie. Oboje trzymali się na dystans. Ale szybko zorientowali się, że mają podobne wartości: uczciwość, cierpliwość, i poczucie humoru używane jako narzędzie przetrwania.
Po kilku miesiącach byli już oficjalnie parą. Dzieci się poznały i – ku ich zaskoczeniu – polubiły.
„Nie było magicznego kliknięcia. Była codzienność – i to, że umieliśmy się w niej odnaleźć razem. Dziś nie wyobrażam sobie, żebym jeszcze kiedyś wróciła do tych wszystkich aplikacji.”
Mieszkają jeszcze w dwóch domach – póki co – ale spędzają razem każdy weekend. Planują wspólne wakacje, bo jak mówi Natalia: „Miłość po rozwodzie smakuje dojrzalej. Jest mniej spektakularna, ale dużo bardziej prawdziwa.”
3. Kiedy Monika powiedziała przyjaciółce, że zapisała się do biura matrymonialnego, usłyszała: „Co ty, stara panna jesteś?” Ale dla Moniki decyzja była przemyślana. Była już zmęczona internetowymi przygodami i szukaniem na oślep.
„Nigdy nie szukałam mężczyzny do zdjęcia na Instagramie. Chciałam relacji, która jest spokojna, czuła, i autentyczna. Prawdziwa, życiowa, dojrzała."
Tomek miał za sobą kilka krótkich relacji, żadna nie przetrwała więcej niż kilka miesięcy. Miał wrażenie, że świat związków stał się... powierzchowny. Sam był raczej introwertykiem, który woli książkę niż klub, wspólne gotowanie niż imprezy. Postanowił spróbować poszukać partnerki za naszym pośrednictwem, po przeczytaniu historii innej pary. Pomyślał: „Może też mi się uda.”Z Moniką połączyło go coś prostego, ale coś, co bardzo trudno znaleźć – autentyczność. Spotkali się w herbaciarni, zamówili rooibosa i rozmawiali cztery godziny.
„Tomek przyszedł z bukietem kwiatów, moich ulubionych słoneczników. To mnie totalnie rozbroiło.”
Monika z kolei rozbroiła Tomka swoją szczerością. Nie bała się „poważnych tematów” na pierwszym spotkaniu. Dla niej bycie sobą było ważniejsze niż bycie lubianą.
Po pół roku zamieszkali razem. Dziś wspólnie piszą bloga o relacjach, gotują, planują podróż do Japonii i – jak sami mówią – codziennie odkrywają siebie na nowo.
4. Anna długo była sama, choć nie brakowało jej znajomych, życia zawodowego, planów. Prowadziła własną firmę, miała dorastającego syna i przekonanie, że jeśli kiedyś jeszcze coś poczuje, to raczej do swojej pracy – nie do mężczyzny.
„Nie byłam rozczarowana miłością. Byłam po prostu realistką. Miałam za sobą trochę toksyczny związek, potem kilka przypadkowych randek, i jedno wielkie: dość. Chciałam być spokojna. Ale wewnętrznie chyba jeszcze miałam nadzieję.”Do Duet Centrum zgłosiła się trochę z intencją „ostatniej próby”. Konsultantka zapytała ją wtedy o coś, czego nikt inny nie pytał:
„Nie czego szukasz – tylko co jesteś gotowa dać?”
To pytanie długo za nią chodziło.Michał był samotnym ojcem. Spokojny, zamknięty w sobie, nie do końca odnajdujący się w świecie randek po czterdziestce.
„Nie szukałem 'motyli w brzuchu'. Szukałem kobiety, przy której będę mógł być sobą. I której nie będę musiał ratować.”Z Anną rozmawiali przez telefon jeszcze przed spotkaniem. Najpierw 15 minut, potem godzinę, potem… codziennie. Ich pierwsze spotkanie było tak naturalne, że Michał napisał do Ani:
„Czuję spokój i ciekawość. I to jest największy komplement.”Spędzali coraz więcej czasu razem, ale wszystko działo się powoli. Michał mówił otwarcie: „Nie chcę robić rewolucji. Chcę budować coś, co przetrwa." Anna doceniała jego stałość. Po raz pierwszy nie musiała się domyślać, na czym stoi.
Po roku znajomości, na wakacjach w Toskanii, Michał się oświadczył. Bez fanfar, bez klękania. Po prostu powiedział: „Nie wyobrażam sobie kolejnych dni bez ciebie. Może po prostu zróbmy to razem?”
Ślub odbył się w małym drewnianym kościele. Tylko najbliżsi. Żadnego wielkiego wesela, żadnych przemówień.
Dziś mieszkają w małej miejscowości pod Poznaniem. Jak mówią – nie czują, że coś „zaczęli od nowa”, tylko że wreszcie dotarli tam, gdzie zawsze chcieli być.