infolinia czynna codziennie

+48 505 199 095
  zamknij    ×

ZADZWOŃ
505 199 095

Nie chcemy być dla Ciebie anonimowi!
Cechuje nas empatia i indywidualne podejście do każdego.
Rozmowa z Tobą będzie miała charakter poufny

WYŚLIJ SMS
505 199 095

np. Agnieszka, 35, wyższe, Poznań, po 18.
Oddzwonimy. Udzielimy pełnych informacji, odpowiemy na każde pytanie.
Cechuje nas empatia indywidualne podejście do każdego.
Rozmowa z Tobą będzie miała charakter poufny.

powrót do listy poprzednia następna
Razem w pracy - niebezpieczne związki

Razem w pracy - niebezpieczne związki15/05/2019

Zachęcamy do przeczytania artykułu "Korpo love story: niebezpieczne związki", który ukazał się na łamach bezpłatnego miesięcznika "Korpo Voice" (www.korpovoice.pl, wydanie 04/2019 )

Dlaczego firmy tak bardzo obawiają się związków między pracownikami? Czy w bezdusznej machinie korporacji brakuje miejsca na ludzkie uczucia? Otóż nie. Przyczyna jest znacznie bardziej trywialna: chodzi o atmosferę.

Według profesorów Dillarda i Wittemana, romanse w pracy zdarzają się bez względu na kulturę organizacyjną i poziom zaangażowania pracowników. Odsetek wchodzących w takie związki rośnie wraz z wielkością organizacji – w małych firmach często jest równy zero, w średnich to zwykle kilka procent, w dużych – nawet kilkanaście. Wśród nich kobiety to najczęściej osoby młodsze, o krótszym stażu i zajmujące niższe stanowiska. U mężczyzn takiej zależności nie ma, w związki w pracy najczęściej angażują się panowie z wykształceniem wyższym. W amerykańskich firmach około 40 procent badanych przyznaje, że co najmniej raz umawiali się na randkę z kolegą lub koleżanką z firmy. Kolejne 20 procent nie miało takiego doświadczenia, ale uważa, że byłby to dobry pomysł. Okiem pracodawcy Przyczyny angażowania się w związki w pracy można podzielić na trzy kategorie. Pierwszą z nich jest autentyczna miłość lub wzajemna fascynacja. Porażeni nagłym i niespodziewanym uczuciem, zakochani często postrzegają wspólną pracę jako potencjalną przeszkodę (ach! jakie to romantyczne, gdy miłość napotyka przeszkody!), dlatego zwykle nie obnoszą się zbytnio ze swoją relacją lub wręcz trzymają ją w tajemnicy przed innymi osobami w firmie. Zdarza się, że sprawa wychodzi na jaw dopiero w momencie, gdy… biorą ślub i ona informuje dział kadr o zmianie nazwiska. Tego typu relacje są stosunkowo nieszkodliwe dla organizacji, o ile tylko para spotyka się poza godzinami pracy, a ich bliska znajomość nie powoduje konfliktu interesów. Drugą z przyczyn jest chęć przeżywania przygód i ekscytacji. Może to być sposób na odreagowanie stresu w pracy, albo na poradzenie sobie z trudnymi przeżyciami osobistymi – np. kryzysem w związku, chorobą lub śmiercią członka rodziny. Odkąd pojawiły się technologie takie jak Tinder, osoby poszukujące przygód odnajdują się szybko i bez większego problemu. Dla pracowników korporacji spędzających większość życia w biurze może to być spore ułatwienie: zamiast poszukiwać ekscytujących, przygodnych znajomości w nocnych klubach czy na spotkaniach speed dating, wystarczy przyjść do biura i uruchomić aplikację w telefonie, aby zobaczyć kto na tym samym piętrze biurowca ma dziś ochotę na odrobinę szaleństwa w trakcie przerwy na lunch. W dużych miastach oferta mieszkań lub zacisznych pokoi wynajmowanych na godziny jest całkiem spora i nieustannie się powiększa, a ich cena bywa równa cenie… dobrego lunchu dla dwojga. Firmowe polityki i zakazy mogą jedynie wzmagać ekscytację, zakazany owoc zawsze smakuje lepiej. Z punktu widzenia pracodawcy to również dość niegroźna grupa, o ile tylko w ramach szukania wrażeń nie zrobią czegoś, co wywoła powszechną sensację i źle wpłynie na wizerunek firmy. Trzeciej z przyczyn pracodawcy boją się najbardziej. Jest to chęć wpłynięcia na swoją karierę poprzez intymne relacje z szefami, kluczowymi klientami czy wysoko postawionymi decydentami. Skąd te obawy? Wyobraźmy sobie dyrektora działu, który skończywszy czterdziestkę chciał udowodnić sobie, że wciąż jest młody, męski i pełen sił witalnych. W dodatku czuł się samotny, bo od kilku lat był weekendowym mężem i ojcem – żona z dziećmi mieszkała w innym mieście, oddalonym o kilka godzin drogi. Na portalu ogłoszeniowym poznał 20-letnią studentkę, „poszukującą silnego i dojrzałego mężczyzny, sponsoring niewykluczony”. Wynajął jej mieszkanie i opłacił studia, w zamian za „spotkania prywatnie, pełna dyskrecja, preferowany układ na wyłączność”. Okazało się, że jego wybranka, poza figurą modelki, wyjątkową sprawnością fizyczną oraz „odwagą do eksperymentowania” cechowała się wysokim poziomem inteligencji, atencją do detali i zdolnościami organizacyjnymi. Pewnego dnia pomyślał: a gdyby tak zatrudnić ją u nas w firmie? Tak się złożyło, że prezes akurat szukał asystentki… Domek z kart Odkąd wdrożył w życie swoją decyzję, ich związek wszedł na nowy poziom. On miał wiedzę i lata doświadczenia w korpootoczeniu, ona miała dostęp do tajemnicprezesa i większości poufnych dokumentów. W firmie wrzało od plotek, ale wiedzieli, że nie muszą się nimi przejmować. Byli trochę jak Claire i Frank Underwood: razem mogli osiągnąć wszystko. On był dla niej mentorem: dzięki niemu w wieku 20 lat znała już więcej tajników korporacyjnych rozgrywek, niż niejeden stary wyjadacz. Łącząc tę wiedzę z urokiem osobistym, w pracy zawsze stawiała na swoim. Szybko awansowała na specjalistę, później na menadżera. Stażyści w firmie zastanawiali się, jakim cudem ich rówieśniczka mogła tak szybko zdobyć tak wysokie stanowisko? Plotka głosiła, że podobno osiągnęła to „przez łóżko”. Źle to świadczyło o perspektywach rozwoju w firmie. Wielu studentów po odbyciu stażu rezygnowało z tego powodu ze starania się tutaj o pracę. Gdy skończyła studia i kupiła własne mieszkanie, postanowiła zakończyć ten układ. Nie był jej już do niczego potrzebny. On bardzo to przeżył. Zbiegło się to w czasie z jego problemami w pracy, zaliczył kilka spektakularnych wpadek i w efekcie został przesunięty na niższe stanowisko. Kilka lat później ona była najmłodszym w firmie dyrektorem działu, a on – dobiegającym pięćdziesiątki, skromnym szefem zespołu. W wyniku reorganizacji jego zespół wcielono do obszaru, którym ona zarządzała. Krótko mówiąc, został jej podwładnym. Historia zatoczyła koło: teraz to on był zależny od niej. Ale nikt jeszcze nie spodziewał się nadciągającej katastrofy. Karma sprawiedliwa? Zaczęło się od plotek. Stali bywalcy palarni oraz miłośnicy pogawędek przy ekspresie do kawy prześcigali się w prognozach. Dominował pogląd, że „teraz to ona da mu popalić”. Co ciekawe, większość jej w tym kibicowała. W kinach puszczano właśnie „Sponsoring” Małgorzaty Szumowskiej, więc tym bardziej panowie sponsorujący ubogie studentki nie mieli dobrego PR-u, większość ludzi postrzegała te młode kobiety wyłącznie jako ofiary systemu. Poza tym od tysiącleci wiadomo, że nic nie stanowi równie dobrej rozrywki dla mas, jak czyjś spektakularny upadek, najlepiej z wysoka. Patrzcie, mówili, taki był ważniak, wykorzystywał dziewczynę, a teraz musi przed nią stawać na baczność, bo inaczej nie dostanie premii. Normalnie komedia, tylko kupić popcorn i czekać na rozwój wydarzeń. Jemu nie było do śmiechu. Słyszał, co ludzie mówią „na korytarzu”. Wiedział, że w razie czego nikt nie stanie po jego stronie. Bał się. W takim stanie łatwo o błąd. W krótkim czasie podjął kilka złych decyzji, nie doszacował ryzyk ryzyka, przeliczył się w planowaniu. Na koniec półrocza nie dowiózł targetów. „Zrób coś z tym, bo inaczej wiesz, że będę musiała cię zwolnić. Jak by to wyglądało?” – usłyszał od niej. Kiedy trzy miesiące później wręczała mu wypowiedzenie, jej też nie było do śmiechu. Nie przyłożyła ręki do jego porażki, ale wiedziała, że większość ludzi będzie ją o to obwiniać. Tak też się stało. W firmie przylgnęła do niej łatka „zołzy” czy wręcz „modliszki”, która wykorzystuje facetów, żeby potem wyrzucić ich na bruk. Ludzie przestali jej ufać, potem zaczęli jej unikać. Firma liczy straty Podsumujmy: na początku był nepotyzm. Potem zła atmosfera pracy i spadek wzajemnego zaufania w gronie managementu, gdy ona była asystentką prezesa. Zniechęcenie uzdolnionych absolwentów do podjęcia zatrudnienia. Atmosfera sensacji i nagonki, gdy on został jej podwładnym. Ryzyko postawienia zarzutów o mobbing, gdy został zwolniony z pracy. Problemy we współpracy między menadżerami, gdy ludzie zaczęli się od niej odsuwać. Co więcej, wieści o tym co dzieje się w firmie mogły wyjść na zewnątrz i źle wpłynąć na wizerunek pracodawcy. Żadna z tych rzeczy nie wydarzyłaby się, gdyby nie ta jedna, ryzykowna relacja. Właśnie dlatego korporacje tak bardzo obawiają się związków między osobami, które blisko ze sobą współpracują. Gdy w grę wchodzi mieszanie relacji intymnych z relacją przełożony-podwładny, gdy jedna z osób należy do top managementu lub gdy ma dostęp do firmowych tajemnic, zaczyna się jazda bez trzymanki. Jedno jest pewne: potencjalne straty dla firmy mogą być dotkliwe i są trudne do oszacowania. Dlatego wiele korporacji stosuje restrykcyjne polityki, nakazujące np. zgłaszać do działu HR wszelkie przypadki związków między osobami, które łączy podległość służbowa, gdy jedna z osób ma dostęp do tajemnic firmy lub gdy należy do top managementu. A swoją drogą, korpożycie i bez tego obfituje w niespodziewane zwroty akcji. Można by o tym napisać osobny felieton.

powrót do listy poprzednia następna
Duet Prestige Ekskluzywnie dla wymagających

Na życzenie przyjeżdzamy do klienta