infolinia czynna codziennie

+48 505 199 095
  zamknij    ×

ZADZWOŃ
505 199 095

Nie chcemy być dla Ciebie anonimowi!
Cechuje nas empatia i indywidualne podejście do każdego.
Rozmowa z Tobą będzie miała charakter poufny

WYŚLIJ SMS
505 199 095

np. Agnieszka, 35, wyższe, Poznań, po 18.
Oddzwonimy. Udzielimy pełnych informacji, odpowiemy na każde pytanie.
Cechuje nas empatia indywidualne podejście do każdego.
Rozmowa z Tobą będzie miała charakter poufny.

powrót do listy poprzednia następna
Sekwencje intymne. Szukanie związku przez internet

Sekwencje intymne. Szukanie związku przez internet


Na korytarzu uczelnianym zauważam znajomego doktora. Jest w towarzystwie rozjaśnionej blondynki. Siedzą bardzo blisko siebie, twarzami i sylwetkami zwróceni w swoją stronę. Doktor coś mówi, kobieta kiwa głową, a jej wzrok jeździ niczym winda z piętra na piętro: jego usta, jego oczy i znów usta, i znów wyżej. „Jaka ładna intymność” – myślę sobie, nie dając się zwieść uczelnianej scenerii. „Intymność oznacza bliskość” – tak w książce „Zachowania intymne” napisał znany brytyjski zoolog i antropolog Desmond Morris. „Akt intymności dokonuje się, gdy dwie osoby wchodzą ze sobą w kontakt cielesny: uścisk dłoni, poklepanie po plecach czy akt miłosny. Intymność dorosłych ludzi kojarzy się z seksem. Jest tak dlatego, że nawet najbardziej »niedotykalski« osobnik w akcie płciowym musi dotykać i być dotykanym” – wyjaśnia Morris.

Intymność w internecie

Zaznaczam markerem słowa: „akt intymności” i „kontakt cielesny”. Czy to oznacza, że intymność w Internecie nie istnieje? Na czacie rysunek witających się dłoni zastępuje podanie ręki, a wirtualny seks to przecież tylko rozgrywka słowna, a nie żaden program oferujący trójwymiarowe doznania. Intymność to jednak także obietnica dotyku, a ten warunek internetowe związki spełniają. Dwoje w oknie rozmów, wyraźna relacja „ja – ty”; oddzieleni od reszty rozmawiających internauci tkają swoją intymność. Już pierwsza seria pytań: skąd klikasz? jak masz na imię? ile masz lat? zapowiada (choć może niesłusznie) gotowość na zacieśnienie znajomości.

Czy zostać wirtualną kochanką? Narazić się na zarzut bycia „łatwą”? Wypróbować seksualną wyobraźnię partnera? A jeśli nie będzie miło i on/ona spłoszy się na dobre? Rozterki tego typu towarzyszą tym, którzy traktują znajomość poważnie (czyt. przyszłościowo). Bycie wirtualną kochanką, seks na pierwszej randce – to dylematy z tej samej półki. Miejsce intymnej akcji nie ma znaczenia. 

Szukam miłości. Szukam partnera.

Desmond Morris ułożył sekwencję intymności, która rozgrywa się między statystyczną parą obcych sobie ludzi: kobietą a mężczyzną. Etap pierwszy to „oko – ciało” – patrzenie na kogoś ze znacznej odległości. W ułamku sekundy oko dokonuje oceny atrakcyjności „wyłowionej” osoby. Drugi etap to „oko – oko”: przyglądamy się innym, inni przyglądają się nam. Pierwsze spotkanie oczu wywołuje odwrócenie wzroku. Jeśli podczas kolejnego spotkania jedna strona doda uśmiech i zostanie on odwzajemniony, może dojść do następnego etapu kontaktu.

Później następuje etap nazwany przez Morrisa „głos – głos”. W pierwszej błahej rozmowie, dzięki dialektowi, tonowi głosu, akcentowi, czy słownictwu, strony uzyskują informacje pozwalające na wycofanie się z dalszych poczynań, gdyby nowe sygnały okazały się nieatrakcyjne wbrew temu, co obiecywał wzrok. Potem następuje kontakt: etap „ręka – ręka”. Poprzednie trzy etapy mogą rozegrać się w ciągu kilku sekund albo trwać miesiącami, czekając na odwagę partnera. Jeśli w grę nie wchodzi grzecznościowy aseksualny uścisk dłoni, pierwszy rzeczywisty kontakt cielesny prawdopodobnie wystąpi pod pozorem pomocy lub ochrony, np. podtrzymania kobiety przed upadkiem.

Dalej: „ramię – bark”. Gdy mężczyzna otacza ramieniem barki kobiety, jest to wstęp do kontaktu tułowia. Jako popularny gest przyjacielski jest gestem bezpiecznym. „Ramię – talia” to już gest, który nie występuje między przyjaciółmi. „Usta – usta” – pocałunek. „Ręka – głowa” – gdy dłonie dotykają twarzy, szyi, włosów, karku. „Ręka – ciało” – celem działania mężczyzny są piersi partnerki. „Usta – piersi”. „Ręka – genitalia”. „Genitalia – genitalia” – akt płciowy.

Wirtualna bliskość

W sieci sekwencja intymności ulega znacznej modyfikacji. Na etapie „oko – ciało” o wyborze „ciała” decydują: nick (sieciowy pseudonim), styl wypowiedzi zauważony w publicznym oknie rozmów, czy zdjęcie zamieszczone na stronie towarzyskiej. Tutaj „taka_sobie” przegrywa z „niebieskooką Lu”, piszący wulgarnie z piszącym dowcipnie, a atrakcyjne dla oka zdjęcie ze zdjęciem nieatrakcyjnym. Etap „głos – głos” to zagadanie. Wtedy obie strony starają się wybadać, czy warto inwestować w kontakt. Jeśli znajdą punkt zaczepienia, kontakt rozwija się. Przeradza się w długą, wielowątkową rozmowę, do której wraca się w kolejnych dniach. Internauci zaczynają zmieniać miejsca rozmowy – jeśli była na czacie, to teraz e-mailowo i odwrotnie. W ten sposób strony doświadczają innego tempa rozmowy i dowiadują się o sobie nowych rzeczy. Uczą się także specyficznego dla siebie stylu wymiany myśli, gier słownych. Rezultatem tego etapu może być wirtualny seks.

Może upłynąć sporo czasu, zanim strony odważą się przesłać sobie zdjęcia, włączyć kamery, zadzwonić, czy wreszcie spotkać się realnie. Takie spotkanie jest przełomem. Bliskość wytworzona w sieci powoduje, że przesiadywanie na ławce w parku nie jest już konieczne. Partnerzy są teoretycznie gotowi, by podjąć ostatni krok w sekwencji intymnej – przystąpić do aktu płciowego. Jednak nieznajomość wzajemnego dotyku peszy i cofa kontakt do etapu „ręka – ręka”.

To nie trening

– Nie byliśmy wirtualnymi kochankami. Były grzeczne i miłe rozmowy na czacie i kilogramy maili. To angażuje myśli. Po 1,5 roku wirtualnych podchodów odważyłam się na spotkanie. Zobaczyliśmy się po raz pierwszy. Przystojny! Znaliśmy się, niby. Byłam zdenerwowana i walczyłam z myślą: „Nie znam tego faceta!” – opowiada 27-letnia Karolina, która poznała swojego mężczyznę w sieci.

– Internet nie służy do tego, by najpierw wytrenować się w mówieniu o bliskości, a potem tej bliskości doznawać – mówi pani psycholog, wykładowca uczelniany i psychoterapeuta, którą pytam o zdanie. – Przeważnie kończy się na mówieniu o bliskości, co jest na pewno głębsze niż poza siecią. Bo normalnie takich rzeczy nie mówimy, nie potrzebujemy tego robić. Bo poza Internetem uczucia przekazujemy także przez gesty, mimikę, tembr głosu, dotyk, spojrzenie. Natomiast w sieci trzeba wszystko dopowiedzieć do końca, jakby „przybić pieczątkę”... No i wtedy nie wiadomo, co dalej.

– Kiedyś jeden z moich pacjentów, trzydziestoparoletni mężczyzna, poznał w Internecie dziewczynę – opowiada przywoływana już pani psycholog. – Był zdominowany przez rodziców, nieśmiały. I do tego mało atrakcyjny fizycznie. Jego pasją były góry, tej dziewczyny również. Kupił drogi sprzęt do wspinaczki, umówił wyjazd, a wtedy dziewczyna powiedziała, że nie jedzie, i że przeprosiła się z wcześniejszym chłopakiem – opowiada. Dlaczego wystawiła go do wiatru? Bo on internetową sytuację urealnił. Może ona od początku nie traktowała tej znajomości poważnie, może wcale nie miała zamiaru jechać w góry i może nawet gór nie lubiła?

Umówienie się na realne spotkanie wcale nie jest oczywiste. Z badań prof. Zbigniewa Izdebskiego, pedagoga seksualnego, wynika, że 70 proc. internautów nigdy nie podaje swojego adresu zamieszkania, 64 proc. numeru telefonu stacjonarnego, a 58 proc. nazwiska – jakby nie traktując nawiązywanej znajomości i całej sytuacji poważnie.

Wystarczy „delete”?

Czy wobec tego prawdziwa bliskość w sieci nie istnieje? Sceptycy twierdzą, że nie, bo największym źródłem intymności jest dotyk, a tego w sieci nie ma. Bliskość w sieci jest bliskością wyobrażeniową, życzeniową, taką, jaką chcielibyśmy, żeby była. Intymność w sieci jest namiastkowa. Pozbawiona realiów jest zabezpieczeniem przed rzeczywistym sprawdzeniem się. „Po skurczach wirtualnej bliskości nie pozostają na ogół żadne pozostałości ani trwałe osady. Wirtualną bliskość można zakończyć, dosłownie i w przenośni, jednym przyciśnięciem guzika” – napisał w książce „Razem osobno” znany socjolog, profesor Zygmunt Bauman.

Dla mnie to przygnębiające. A Karolina, dla której sieć stała się początkiem prawdziwej intymności? Nadal jest w związku...

 

Źródło:

Autor: Bogna Piechota, www.charaktery.eu/artykuly


Znajdź prawdziwą miłość - biuro matrymonialne Duet Centrum

powrót do listy poprzednia następna
Duet Prestige Ekskluzywnie dla wymagających

Na życzenie przyjeżdzamy do klienta